Święta Ziemia
-
Dobra, jak ci tak bardzo zależy to mogę cię
nauczyć, ale pod jednym warunkiem- powiedziała Małgosia ze złowieszczym
uśmiechem.
-
Zrobię wszystko, jeszcze raz przepraszam -
skamlał Tomek, po czym szeroko otworzył oczy
i popatrzył jej prosto w ślepia - co muszę zrobić?
-
ha ha -
parsknęła śmiechem na myśl o swoim pomyśle. Uspokoiła się i powiedziała to
tajemniczym i drżącym głosem podnosząc przy tym ręce do góry udając ducha - musisz wejść na świętą ziemię.
-
Małgosia!
Nie udawaj ducha, bo uwierzę, że nim jesteś...
-
Więc piszesz się na to? - zapytała go tak jakby
to była najważniejsza decyzja w jego życiu.
-
Ej, ale ty tak serio z tą świętą ziemią,czy
sobie jaja robisz? - zapytał tak, żeby
brzmiało jakby zadał poważne pytanie, a jednocześnie aby brzmiało to żartobliwie.
-
Oczywiście, że serio. Święta ziemia pojawia się
co jakiś czas na moim polu, z czasem przestaje mieć swoje święte właściwości,
więc musimy się pośpieszyć - Gdy Małgosia mówiła różne odmiany słowa „świętość”
miało się wrażenie, że je specjalnie podkreśla.
-
Cokolwiek to jest... zgoda, ale wiesz, ze to
wiąże się z tym, że przez jakiś czas będziemy musieli spędzić chwile razem?
-
Wiem, jakoś to wytrzymam - znów parsknęła
śmiechem
-
Co tak rżysz jak koń wyciągnięty spod pupy mojej
prababki – zapytał zmieszany Tomek.
-
Ja? nie rże! Jeśli masz zamiar mnie obrażać
możemy się pożegnać... - udała zdenerwowanie
-
no już dobrze! Zgoda. To chodźmy
-
A będę mogła nagrywać to co robimy na aparacie?
- zapytała niewinnie
-
No jak cię to ma podniecić to czemu nie
Tomek bardzo lubił być nagrywany.
Pomyślał nawet, że Małgosia robi mu przysługę, uwielbiał być w centrum uwagi,
nawet jeżeli to jest centrum złożone z niego, Małgosi, aparatu i Świętego Pola.
Wyszli ze
szkoły kierując się w stronę swoich domów. Okazało się, że idą w jednakowym
kierunku, bo mieszkają na tej samej ulicy. Małgosi dom znajdował się 500 metrów
od domu Tomka. Szli ładną aleją najpierw klonów, a potem kasztanowców. Gdzieniegdzie
pojawiała się brzoza. Niektóre z nich nadawały się do wejścia, a
zwłaszcza jedna brzoza, która była wyjątkowa spośród innych brzóz. Została
ochrzczona przez Tomka i Cyriaka mianem BRZOZY pisanej dużymi literami. Na takowy zaszczyt zasłużyła sobie idealnym
rozrostem gałęzi, wprost stworzonym po to aby można się po nim wspinać.
Pomiędzy drzewami wzdłuż całej ulicy Malinowskiej na której mieszkali Tomek i
Małgosia znajdował się szeroki pas chodnika i ścieżki rowerowej. Po niej właśnie kroczyli milcząc, mijając
Cmentarz, na którym znajdowało się pianino. Tomek przez całą drogę myślał tylko
o dziwnym pianinie i o tym co się stanie
jak zagra nuty, znajdujące się w teczce. Małgosia co jakiś czas ukradkiem
spoglądała na Tomka śmiejąc się pod nosem. Idąc od Cmentarz nie minęli żadnego
domu. Wzdłuż drogi rozlewały się pola uprawne i pastwiska na których pasły się
zwierzęta. W końcu doszli do gospodarstwa Małgosi. Miała ona krowy, świnie i kury.
-
Pójdę powiedzieć mamie, że wróciłam, a potem się
tobą zajmę. Poczekaj tu chwile – Orzekła Małgosia. Tomek zaaprobował to
skinieniem głowy. Rozejrzał się dookoła, na podwórku były wszędzie odchody od
kur. Naprzeciwko domu znajdował się chlew i Obora. Po chwili wróciła Małgosia z
aparatem
-
Jestem gotowa. Możemy iść. Za oborą znajduje się
Pastwisko na której przebywają krowy za dnia. Teraz akurat są w oborze, bo
zwykle o tej porze piją.... A apropos tego
zadam ci zagadkę.
-
Jakiego koloru jest kartka ksero-
-
białego...
-
Jakiego koloru jest śnieg?
-
Białego
-
Jakiego koloru jest biały sufit?
-
Białego- odpowiedział po chwili zastanowienia,
bo pomyślał, że to podpucha
-
Jakiego koloru jest – zastanawiał się Małgosia
co powiedzieć- jakiego koloru powinny
być zęby
-
białego – roześmiał się Tomek
-
Jakiego koloru jest to- wskazała na swoją białą
spinkę do włosów
-
brązowego- specjalnie się pomylił Tomek
-
nie włosy, spinka- oburzyła się Małgosia- a więc
jakiego jest koloru?
-
Białego
-
Co pije krowa?
-
Mleko – odpowiedział to tak, jakby to była
oczywista rzecz.
-
Właśnie, że nie biały bałwanie ha ha ha-
szyderczo się zaśmiała oddzielając każdą sylabę ha od siebie- Krowy piją wodę –
tomek uderzył się dłonią o czoło - No to jak już ustaliśmy, że jesteś głupi to
krowy o tej porze właśnie piją wodę- wyjaśniła jakby mówiła do tępaka
-
A spadaj...
Lepiej mi powiedz, gdzie jest ta święta ziemia.
-
Za oborą –
Małgosia potarła chytrze rączki- To co idziemy?
-
Za oborą?
A co tam jest świętego?
-
Zobaczysz- odparła uśmiechając się Małgosia - Tomek?
-
Co?
-
Wiesz, że cię nie lubię, nie?
-
Ale nie zabijesz mnie? O matko ta święta ziemia
to niebo! Obiecaj mnie że mnie nie zabijesz! - udał żartobliwie Tomek, ale tak
naprawdę miał lekkiego stracha
- No dobra, przyznam, że to było błyskotliwe, ale święta
ziemia jest bardziej przyziemna- słowo „przyziemna” Małgosia przeciągła
Poszli za oborę. Tomek zobaczył zielone pastwisko. Trawa
sięgała mu do kostek.
-
No to jesteśmy... - ucieszona powiedziała
-
Gdzie? Gdzie jest ta święta ziemia? Przecież to
zwykłe pastwisko. - powiedział zawiedziony Tomek
Małgosia wyciągała aparat gdy powiedziała:
-
Spójrz pół metra do przodu widzisz?- włączyła
funkcje nagrywania- To jest właśnie święta ziemia- próbowała się zaśmiać
złowrogo, tak jak się śmieją czarne
charaktery w bajkach, gdy coś poszło po ich myśli.
-
Przecież to kupa - Tomek momentalnie się
obrzydził. Zobaczył przed sobą ogromną, gdzieś o średnicy 40 cm, brązową,
śmierdzącą krowią kupę. Była jeszcze świeża, ale muchy już zdążyły się zlecieć.
- bleee – zrozumiał teraz te wszystkie aluzje Małgosi typu „ to bardziej
przyziemna święta ziemia”, „ Święta ziemia pojawia się co jakiś czas na moim
polu, z czasem przestaje mieć swoje święte właściwości, więc musimy się
pośpieszyć” - Ty... Ty - Chciał ją obrazić, ale się powstrzymał, miała go
przecież nauczyć grac na pianinie.
Małgosia przez cały czas się śmiała złowieszczo śmiechem upiornej Liszy.
-
O co ci chodzi – płakała ze śmiechu – przecież
się zgodziłeś, nie okłamałam cię co do świętej ziemi- na chwilę spoważniała i
powiedziała- nigdy nie chciałeś kroczyć po czymś mięciutkim?- zaszydziła.
-
Chyba cię powaliło, nie zrobię tego... -
zablefował Tomek
-
Jak chcesz - Małgosia cały czas to nagrywała-
Ale pamiętaj, Albo wejdziesz na świętą ziemię- znowu wybuchła śmiechem, po
chwili uspokoiła się – albo nie nauczę cie grać na pianinie.
W Tomku wezbrała się wielka złość, wiedział, że musi się
nauczyć grać na Pianinie. Poczuł ukłucie nienawiści w stosunku do Małgosi. Już
postanowił stąd odejść jak w pewnym momencie usłyszał głoś w swojej głowie „
Zagraj mnie, nie pożałujesz” - mam
obsesje- pomyślał Tomek. Uspokoił się i z pełnym opanowaniem powiedział:
-
Dobra zrobię to
-
Azaliż powiadam ci, zrób to- Wyniośle
powiedziała Małgosia.
Tomek podszedł bliżej świętej ziemi. Podskoczył, cały się
wzdrygnął wydając przy tym dźwięki typu:
-brr brrr prrr- zaczął
machać rękami, zapomniał dawno że jest nagrywany po czym przyłożył buta o
milimetr do świętej ziemi
-
No dalej – Popędzała go Małgosia
-
Spadaj !- nie minęła sekunda od słowa Spadaj jak
stopa Tomka znalazła się w świeżej, cieplutkiej jeszcze krowiej kupie. Od razu
wyciągnął stopę. Po czym zaczął skakać
jak opętały wzdrygając się, wycierając kupę o trawę
-
To świętokradztwo! - krzyknęła Małgosia- Jak
możesz tak marnować ŚWIĘTĄ ZIEMIĘ- wybuchła śmiechem Małgosia.
-
Usuń to!
-
Nie!
-
Usuń to! Słyszysz!?...- Wrzasnął Tomek
-
Cicho bo rodzice przyjdą- szepnęła Małgosia
-
Nic mnie to nie obchodzi! Usuń to! - Co raz
bardziej Tomek popadał w Furię
-
Pamiętasz? Zgodziłeś się- powiedziała jak do
dziecka Małgosia – niuniu niuniu – Niuniała tak zręcznie jak ciotki niuniają do
małych dzieci łapiąc ich za policzki- Mogę to usunąć, ale zapomnij o nauce
grania na pianinie- niuniu niuniu- znowu zaniuniała Małgosia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz